Nazwa zadania: Wymiana parkietu na sali gimnastycznej”. Powierzchnia:
170 m2.
Projekt zakładał wykonanie pakietu takiego jak na salach gimnastycznych
spełniających wymagania normy PN-EN 14904:2006. A przeznaczenie sali to
zwykła salka do gimnastyki korekcyjnej oraz zajęć z nauki tańca. Projekt
był dofinansowany ze środków unijnych więc dokumentacja zadania była na
poziomie hard. Na wszystko papier najlepiej potwierdzony przez
notariusza i sąd najwyższy 🙂 i jeszcze z tego ksero…
Całość inwestycji pochłonęła sporo środków i czasu pracy. Poniżej
przedstawiam kolejne etapy prac opisując po krótce co zostało wykonane
i jakimi technologiami.
Już na samym początku, przed przystąpieniem do prac, zauważyliśmy bardzo
nieładny zapach jaki utrzymywał się na sali. Był to, jak się wkrótce
okazało, odór starego oleju jakim były zaimpregnowane legary pod
posadzką drewnianą…
1. Pierwszy etap to jak zwykle sprzątanie. Zastaliśmy dość mocno
„zakurzony” parkiet po pracach tynkarsko malarskich poprzedniej ekipy.
Należało go trochę odpylić i zabraliśmy się do demontażu parkietu.
Podczas demontażu parkietu mogliśmy podziwiać mistrzowską pracę jaką
wykonali poprzedni „parkieciarze” montujący ten parkiet około 50 lat
temu. Klepki bukowe przybijane były na gwoździe o długości 50mm, które
prawdopodobnie wykorzystano jeszcze na innych budowach ponieważ zdarzało
się nam wyjmować po kilka klepek w ogóle nie związanych podkładem 🙂
Taka technologia…
2. Po demontażu parkietu przyszedł czas na deski, demontaż poszedł dużo
szybciej i już po kilku godzinach odkryliśmy złoża cennych artefaktów z
czasów naszych dziadków, takie jak pakowania po „popularnych” czy
„mocnych”, stare gazety itp. oraz bardzo dużo starego kurzu i resztek
materiałów budowlanych z tamtych czasów.
3. Demontaż desek ukazał nam przyczynę wszechobecnego smrodu. Legary, na
których zamontowana była podłoga zostały na wskroś nasiąknięte starym
olejem albo czymś podobnym. Zapach jaki się unosił w sali to jakby
mieszanka stęchlizny z subitem. Ciuchy robocze śmierdziały potwornie
przesiąknięte całkowicie po 8 godzinach pracy.
4. Po wyniesieniu wszystkich legarów, desek i parkietu przystąpiliśmy do
oczyszczania podłoża z kurzu i całego bałaganu. Prace prowadziliśmy na
wilgotno, zwilżając kurz za pomocą opryskiwacza ogrodowego, następnie
wszystko kilkukrotnie zamiataliśmy i na koniec odkurzyliśmy. Tak
dotarliśmy do dna sali sportowej na którym znaleźliśmy papę przyklejoną
o dziwo dość dobrze do posadzki betonowej za pomocą jakiegoś lepiku lub
smoły…
Już w drugim dniu czyszczenia posadzki okazało się, że wyniesienie
starych desek, parkietu a przede wszystkim legarów za skutkowało zmianą
zapachu na sali. Po nocnym wietrzeniu uciążliwy zapach zniknął.
5. Po konsultacji z inspektorem budowlanym na temat decyzji co robimy z
posadzką, padła decyzja. Założymy izolację z dysperbitu, tak na wszelki
wypadek. Zaznaczam tutaj, że projekt zakładał położenie dwóch warstw
foli izolacyjnej. Dysperbit okazał się fajnym pomysłem, odcięliśmy
zupełnie resztki starych materiałów, które mogły jeszcze wydzielać
jakieś zapachy.
Tak zleciało nam 3 dni pracy w 3 osoby.
6. Po kilku dniach przerwy rozpoczęliśmy pracę związaną z montażem
stelaża pod parkiet. Została położona folia grubości 0,2mm w dwóch
warstwach z zakładkami około 40cm sklejonymi taśmą plastikową.
Zmierzyliśmy poziomy i rozpoczęliśmy montaż stelaża.
Cała konstrukcja posadzki sportowej wykonana jest wg karty technicznej i
spełnia wymagania certyfikacyjne podłogi sportowej, zgodnie z wymaganiem
zamawiającego.
Stelaż składa się z trzech warstw desek o wymiarach 20x90x2000-3500mm, z
założeniem że długości desek mogą być różne ale różnice to
wielokrotności 50cm. Deski impregnowane środkami przeciw grzybicznymi i
przeciw palnymi, oczywiście z dokumentem – deklaracją zgodności i
certyfikatem.
W pierwszej warstwie deski układane są równolegle w odstępie co 50cm w
osi na klinach poziomujących oraz podkładkach drewnianych tak gdzie
posadzka była bardzo nierówna. A była nierówna 🙂 Zarówno podkładki jak
i kliny są zamontowane do desek za pomocą kleju mamut i zszywek
pistoletem pneumatycznym w ilości minimum 3-4 zszywki na punkt.
Druga warstwa desek montowana tak samo co 50cm w osi, na krzyż do
poprzedniej za pomocą wszywek. Trzecia warstwa to podłoga, do której
będzie montowany parkiet. Tutaj deski montowane są znów na krzyż w
rozstawie co 12,5 cm w osi.
Zeszło nam 4 dni pracy…
7. Po zamontowaniu stelaża daliśmy my 10 dni na to aby się „uleżał” po
czym przystąpiliśmy do montażu parkietu, wzór jodełka. Parkiet dębowy o
wymiarach 22x70x500mm w klasie mix (I, II i III klasa). Między parkiet
a stelaż poszła folia paroizolacyjna 0,2mm w kolorze zółty, tak aby było
widać gdzie są deski podczas bicia parkietu. Folia oczywiście też z
certyfikatem 🙂 Jak by ktoś pytał… Montaż parkietu za pomocą
pistoletów i zszywek o długości 40mm i rożnej szerokości. Zszywki bite w
pióro miały szerokość 10,7mm a te bite w wpust 5,7mm.
Montaż parkietu trwał 4 dni.
8. Po 10 dniach przystąpiliśmy do szlifowania parkietu. Poszło szybko, 2
dni z lakierowaniem pierwszej warstwy. Szlifowanie to 3 przejazdy
humlami, papier granulacja 60 firmy Deerfos (powiem, że mocne te
papiery), potem P 80 i reszta Bona flexi. Lakier podkładowy to Poly
Primer z Blanchon.
9. Lakierowanie to już sama przyjemność, w jednym dniu położyliśmy 2
„cieńsze” warstwy Sporta z Blanchon po wcześniejszym zmatowieniu
podkładu. Ponieważ sala ma mieć funkcję korekcyjnej, nie zaplanowano
linii boisk.
10. Ostatni dzień pracy to montaż wcześniej polakierowanych listew
sosnowych frezowanych tak aby pozostawić wentylację posadzki, matowanie
lakieru i ostatnia „solidna” warstwa Sporta oczywiście z atestem
ogniowym i antypoślizgowym.
Praca odebrana bez zastrzeżeń 🙂
Pozdrawiam, Artur Wróbel Podłogi Kornik.